Forum www.thetwilight.fora.pl Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Życie bez barw. [A]

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.thetwilight.fora.pl Strona Główna -> FanFic
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Alice
Volturi



Dołączył: 23 Gru 2008
Posty: 622
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Oceanside ;]

PostWysłany: Sob 0:42, 07 Lut 2009    Temat postu: Życie bez barw. [A]

Hmm no to mój pierwszy, dłuższy FF. Zapowiadam, że będą dalsze części.
Tylko proszę się nie przestraszyć.
Pomysł: Alice
Muzyka: Nickleback - If Everyone Cared
Katy Perry - Thinking Of You
Paramore - Miracle

-Córciu, będzie dobrze. - zaczął Charlie.
No tak. Nie wiem, czy to możliwe ale chciałam się rozwieść z Edwardem. Nie wytrzymałam. Każdy, nawet wampir, ma złe i dobre dni. Wiele nocy myślałam o tym, co by było gdybym nie była już z Edwardem, ale skutecznie odpędzałam od siebie te myśli, a mój mąż mi w tym mile pomagał. Na samą myśl westchnęłam. Nessie. Postura i psychika na 15 lat, chyba to przetrzyma. Wszystko byłoby świetnie do dzisiaj, gdyby nie Tanya. Kochanka mojego męża. Tego Edwarda, którego kocham niemiłosiernie, za którego skoczyłabym w ogień. Nawet spaliłabym się za niego. Na próżno tłumaczenia, kłótnie, błagania. To wszystko na nic. Tanya była i będzie, kobietą z którą Edward spędził noc. Obojętnie jaka by ona nie była. Nessie mieszka już na stałe w La Push. Wiem, że tam będzie miała lepiej. W naszym domu nie byłam od trzech miesięcy. Jednak pamięcią wracam do chwil tam spędzonych, do zabaw, wygłupów aż do nocy spędzonych z moim pięknym mężem. Wzdrygnęłam się. Czułam, że dojeżdżamy do rezydencji Cullenów. Czyli też i mojej. Mimowolnie westchnęłam.
-Oni wszyscy są po twojej stronie. Zobaczysz, dasz radę - ojciec otworzył mi drzwi od radiowozu.
Tak, to był niebywały fakt. Wszyscy tępili Edwarda. Nawet Rose, co było dla mnie zaskoczeniem. Chociaż wolałabym, żeby mieli do tego odmienny stosunek oni po prostu go znienawidzili. Alice wyszła mi na powitanie. Rzuciła mi się na szyję.
-Bella, jak się czujesz? - spytała.
-Hmm, Alice widziałaś coś w związku z tym wszystkim? - spytałam ją niepewnie
-Bells! - warknęła. - nie jestem wróżbitką na zawołanie. Przepraszam, ale nie podjęliście jeszcze decyzji, a Edward nie odzywa się do mnie. - przy tych słowach spuściła głowę jakby chciała zaznaczyć jak bardzo jest jej źle, gdy rodzina się rozpada.
Chwiejnym, jak na wampira, krokiem wkroczyłam do wielkiego salonu gdzie siedzieli wszyscy. Wszyscy oprócz jego. Gdybym miała serce, poczułabym nieprzyjemne ukłucie. Bardzo nieprzyjemne.
-Witaj Bello - zaczął Carlisle - Nie udało nam się go ściągnąć tutaj. Chciał polecieć do Volturi...
-Co?! - krzyknęłam. - do Volturi?
-Tak. Powiedział, że jak... z resztą, idź tam. Pogadaj z nim.
-Za dużo z nim o tym rozmawiałam, żebym teraz musiała znów tego wysłuchiwać. W ogóle nie pomyślał o Ness. Ojciec... - mruknęłam z przekąsem.
-Bella - odezwała się Rose, która od początku milczała - takiego w życiu go nie widziałam. Ja wiem, że postąpił źle spraszając ją do waszego domu, ale... ten może i ostatni raz idź tam.
-Calisle, rozmawiałeś z nim prawda? - mówiłam tak szybko, że ledwo było mnie słychać.
-Tak. Jest źle. A ty podobno nie dałaś mu szansy na tłumaczenie.
-Tłumaczą się winni. A 4 dni na tłumaczenie to za mało?
Nie odpowiedział. Pokazał mi otwarte drzwi, w których stał on...

I jak? I jak?
Proszę o wyrozumiałość.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sharon
Mrs. Pattinson



Dołączył: 03 Sty 2009
Posty: 2100
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Forks.

PostWysłany: Sob 10:41, 07 Lut 2009    Temat postu:

Superowe !
Edward dopuścił się zdrady.
Strasznie jestem ciekawa co będzie dalej ;P
Czekam z niecierpliwością Wink


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jul93ka
Szalona Bella



Dołączył: 14 Sty 2009
Posty: 833
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 11:51, 07 Lut 2009    Temat postu:

super! czekam na dalsze czesci Wink

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Luts.
Cullen



Dołączył: 20 Sty 2009
Posty: 941
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Stargard

PostWysłany: Sob 15:57, 07 Lut 2009    Temat postu:

aaa... świetne.
fajnie się czyta ^^


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jaenelle
Administrator



Dołączył: 05 Sty 2009
Posty: 924
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kielce

PostWysłany: Sob 16:22, 07 Lut 2009    Temat postu:

O łał. Ciekawy pomysł. Idealny i wierny Edward dopuścił się zdrady! Na dodatek przyprowadził ją do ich domu... Ech, skąd ja znam tą scenerię?! Never mind.
Podoba mi się. Czekam na ciąg dalszy ;d


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Alice
Volturi



Dołączył: 23 Gru 2008
Posty: 622
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Oceanside ;]

PostWysłany: Sob 21:10, 07 Lut 2009    Temat postu:

Właśnie, nieraz odrzuca mnie to, że Edward jest przedstawiany w świetle idealnym i konstruktywnym. A jednak każdy może mieć w sobie perwersję. No ale mogę powiedzieć, że Ed będzie próbował zdobyć na nowo Bellę.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Alice
Volturi



Dołączył: 23 Gru 2008
Posty: 622
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Oceanside ;]

PostWysłany: Nie 10:49, 15 Lut 2009    Temat postu:

Part II


Moje oczy rozszerzyły się.
Miał na sobie wyciągniętą koszulę, identyczną gdy wybiegałam z domu. Rozciągnięte dresy i poczochrane włosy. Jak nie Edward. Serce rwało się do niego z całych sił, prosiło o wybaczenie za jego nieposłuszeństwo, chciało się przytulić. Jednak rozum podpowiadał, przypominał co zrobił ten oto osobnik.
-Witaj - rzuciłam sucho.
Spojrzał na mnie swymi czarnymi oczyma. Nawet nie polował przez ten czas. Jego oczy nie wyrażały głodu i pragnienia... Tylko smutek, pustkę. Mój instynkt szalał. Nie wiedziałam co zrobić. Wbiegłam na górę, do pokoju Edwarda. Tam zawsze odnajdywał spokój i siłę. Może i ja tym razem odnajdę to czego szukam. Ale przecież wiedziałam, czego szukam. Opadłam na miękki dywan zakrywając twarz.
-Gdzie mam podpisać? - spytał głos wydobywający się zza moich pleców.
-Co? - obróciłam się zdezorientowana.
-Papiery rozwodowe Bella... - jego głos się załamał.
-Nie mam ich. Nic nie mam. - odważyłam się znów spojrzeć w jego oczy.
-Co mam zrobić, żebyś uwierzyła?
-W co? Byłeś z nią, gdy ja byłam na polowaniu... Całą noc siedziała u nas w domu. Z Tobą.
-Wierzysz faktom nie mi? Rozumiem - kierował się do wyjścia.
-Edward, stój! Zaczekaj. To nie... - podeszłam do niego.
Nic nie mówił, spojrzał na mnie. Lekko musnęłam jego usta, lecz on od razu przyciągnął mnie do sobie z taką brutalnością i namiętnością, że nie wiedziałam co począć. Oderwałam się.
-Przepraszam - szepnęłam i już mnie nie było. Byłam daleko. Z dala od wszystkiego.
Biegłam, Nie miałam sił, nigdy nie spodziewałam się tego. Dlaczego nie może być tak jak dawniej? Bo nic nie ma trwa wiecznie? Przecież miało trwać wiecznie, obiecałam mu to przed Bogiem. Zatrzymałam się. Krajobraz jak w La Push. Dużo lasów, zieleni. Nic ciekawego. Przed chwilę myślałam, że jestem w Amazonii, jednak klif niedaleko lasu rozwiał moje podejrzenia. Klif. Kiedyś skakałam i pomogło. Chciałam być sama, bez nikogo. Bez problemów. Czy to tak wiele?
Siedziałam teraz wokół bujnej trawy zapatrzona w zachód słońca.
-Godnie uczyniłam Zmierzch swojego życia - zacytowałam Edwarda.
Coś się ruszyło. Obróciłam się ale nic nie widziałam. Tu jest wampir, czuję to.
-Kim jesteś? - krzyknęłam
-Bella... To ja Alice - szepnęła.
-Co ty tu robisz? - spojrzałam znów i widziałam, że zza krzaków wyłania się Jasper.
-Chcieliśmy cię chronić... Widziałam jak skaczesz z klifu.
-Przecież i tak bym się nie zabiła. - stwierdziłam trzeźwo.
-Jasper... Zostawisz nas samych? - spojrzała na chłopaka, a po sekundzie już go nie było.
Usiedliśmy z Alice na trawie. Wiedziałam, że to będzie długa noc.
-Alice... Co ja mam zrobić? Wiesz jaki stosunek miała do niego Tanya a jeszcze ją zaprosił.
-Bella. Nie poradzę ci... Musisz sama zdecydować. Teraz... Albo na zawsze cierpieć.
-A co będzie jak mu wybaczę? Będzie się przez następne dwa tysiące lat obwiniał za to, co zrobił.
-On już taki jest. - wstała.
-Gdzie idziesz? - spytałam zdziwiona.
-Do domu. Tam jest moje i twoje miejsce. Nessie się o ciebie pytała.
-Tak? Co mówiła? - lekko się orzywiłam na wzmiankę o mojej córce.
-Pytała jak się czujesz i rozmawiała z Edwardem. Długo. Chyba do teraz rozmawiają.
Spuściłam głowę. Co za wstyd - pomyślałam - nawet własna córka myśli, że źle postąpiłam.
-Ona cię kocha. Gdy wybiegaliśmy z Jasperem, krzyczała na ojca. Nie wiem, do czego to doprowadziło. Ale on cię potrzebuje. Tanya już tam nie postanie. Nigdy. Przemyśl to. Ale nie zwlekaj długo. - dodała i już jej nie było.
Nie wiem ile tutaj byłam. Godzinę? Dzień? Tydzień? Miesiąc? Ale nie wytrzymałam. Wróciłam.
Była ciemna, gwieździsta noc. W zamiarach miałam wybrać się do domu po zabranie niektórych rzeczy, jednak coś tkliwego wtargnęło do mojej duszy i zaprowadziło na polanę. Kulista, idealna polana pokryta miękką, zieloną trawą. W oddali słychać było strumyk i radosne świergotania ptaków. Usiadłam się wygodnie i zapatrzona w księżyc rozmyślałam nad wszystkim. Blask księżyca przysłoniła mi sylwetka, którą znałam niemal na pamięć.
-Co ty tu... - zaczęłam cicho.
-Wiedziałem, że cię tu znajdę. Wiem wszystko.
-Jacob, ja naprawdę... Ness, jak ona się czuje?
Przysiadł obok mnie.
-Jest w porządku, bardzo to przeżywa. Ale nadal pamięta jak było kiedyś. Ona wierzy. Ja... też.
-Dziękuję ci, ale wiesz jaka jest sprawa. Wszystko się pokomplikowało.
-Czy ty naprawdę myślisz, że on mógłby z nią... Ja go szczerze nie trawię, ale do takiego czegoś to bym go nie przypisywał. Może to były tylko narzucanie Tanyi na Edwarda...
-Bronisz go? - spytałam zdziwiona - No tak. Teraz wyjdzie, że to ja jestem winna tej całej szopce. Czy na prawdę nie widział jak jestem o niego zazdrosna kiedy ona była w pobliżu? Nie umiem wyobrazić sobie grzecznej Tanyi w naszym domu przez całą noc. Coś musiało się zdarzyć. Musiało - niemal krzyknęłam. Liście zaszeleściły. Jednak był to tylko nieznaczny wiatr.
-Muszę iść. Leah mnie woła. Coś dzieje się w La Push. Trzymaj się. I wiesz, zawsze w La Push jest dla ciebie miejsce - poklepał mnie po ramieniu i całując w mnie w czoło odszedł.
I znów zostałam sama. Pod koniuszkami palców poczułam poranną rosę, która wskazywała, że jest bardzo wczesny ranek. Wezbrałam w sobie siły i pobiegłam do naszego domu.
Lekko uchyliłam drzwi i zobaczyłam piękny obrazek. Nessie śpiąca na kolanach zaczytanego ojca - Edwarda. Tak bardzo chciałam mu powiedzieć, że go kocham i że go nie opuszczę. Jednak on zaczytany do bólu nie wiedział, że ktoś wszedł. Szybko przemieściłam się aby zobaczyć co czyta. Przeglądał album rodzinny. Założył go gdy Nessie się urodziła. Każdy dzień, nawet godzina jest sfotografowana i podpisana. Urocze. Zatrzymał się na czarno białym zdjęciu. Przytuleni i szczęśliwi przed wierzą Eiffla. Westchnęłam. Obrócił się przestraszony.
-Nie wiedziałem, że tu jesteś - szepnął zamykając album. - Przyszłaś po rzeczy?
-Nie... - odpowiedziałam ściszonym głosem by nie zbudzić Renesmee.
-A więc, z papierami rozwodowymi?
-Nie...
-No to nie wiem...
-Przyszłam, cię przeprosić. To znaczy, wytłumaczyć. Musisz mi powiedzieć, co tu się działo gdy ona tu przyszła - moje oczy pociemniały z zazdrości.
Zwinnie położył głowę Nessie na poduszki, a sam chwycił mnie za nadgarstki.
-Kocham cię, nie byłem z nią wcale blisko. W ogóle z nią nie byłem. Ona była... No może to głupia sprawa, ale przyszła się poradzić. Zakochała się.
-Ale, ona... się do ciebie przytulała. Jak to wytłumaczysz? - spytałam patrząc mu w oczy, które jakby złagodniały.
-Bo tym obiektem uczuć jest... - zaśmiał się.
-Edward, ja tu o poważnych sprawach, a ty się śmiejesz?
-No bo to Emmett jest tym obiektem uczuć... Chciała się wypłakać. Powiedziała, że się zauroczyła, że ma niezliczoną ilość jego zdjęć i wielbi go. Przytuliła się, bo płakała. Ot tak. Bella...
-Emmett? - teraz to ja nie wytrzymałam i wybuchnęłam śmiechem.
-Widzisz... Nic takiego. Kocham, jak się śmiejesz. - szepnął.
-Edward. Nie rób mi tego. Nie spraszaj tu kobiet pod moją nieobecność, bo dostanę zawału.
-Po moim trupie. Nigdy. - zaśmiał się.
Wiedziałam, że Edward nie kłamał. Nie wiem jak to się potoczy, jednak ja teraz zatopiłam się w marmurowych ustach mojego męża. Lekko dotykającMoje oczy rozszerzyły się.
Miał na sobie wyciągniętą koszulę, identyczną gdy wybiegałam z domu. Rozciągnięte dresy i poczochrane włosy. Jak nie Edward. Serce rwało się do niego z całych sił, prosiło o wybaczenie za jego nieposłuszeństwo, chciało się przytulić. Jednak rozum podpowiadał, przypominał co zrobił ten oto osobnik.
-Witaj - rzuciłam sucho.
Spojrzał na mnie swymi czarnymi oczyma. Nawet nie polował przez ten czas. Jego oczy nie wyrażały głodu i pragnienia... Tylko smutek, pustkę. Mój instynkt szalał. Nie wiedziałam co zrobić. Wbiegłam na górę, do pokoju Edwarda. Tam zawsze odnajdywał spokój i siłę. Może i ja tym razem odnajdę to czego szukam. Ale przecież wiedziałam, czego szukam. Opadłam na miękki dywan zakrywając twarz.
-Gdzie mam podpisać? - spytał głos wyobywający się zza moich pleców.
-Co? - obróciłam się zdezorientowana.
-Papiery rozwodowe Bella... - jego głos się załamał.
-Nie mam ich. Nic nie mam. - odważyłam się znów spojrzeć w jego oczy.
-Co mam zrobić, żebyś uwierzyła?
-W co? Byłeś z nią, gdy ja byłam na polowaniu... Całą noc siedziała u nas w domu. Z Tobą.
-Wierzysz faktom nie mi? Rozumiem - kierował się do wyjścia.
-Edward, stój! Zaczekaj. To nie... - podeszłam do niego.
Nic nie mówił, spojrzał na mnie. Lekko musnęłam jego usta, lecz on od razu przyciągnął mnie do sobie z taką brutalnością i namiętnością, że nie wiedziałam co począć. Oderwałam się.
-Przepraszam - szepnęłam i już mnie nie było. Byłam daleko. Z dala od wszystkiego.
Biegłam, Nie miałam sił, nigdy nie spodziewałam się tego. Dlaczego nie może być tak jak dawniej? Bo nic nie ma trwa wiecznie? Przecież miało trwać wiecznie, obiecałam mu to przed Bogiem. Zatrzymałam się. Krajobraz jak w La Push. Dużo lasów, zieleni. Nic ciekawego. Przed chwilę myślałam, że jestem w Amazonii, jednak klif niedaleko lasu rozwiał moje podejrzenia. Klif. Kiedyś skakałam i pomogło. Chciałam być sama, bez nikogo. Bez problemów. Czy to tak wiele?
Siedziałam teraz wokół bujnej trawy zapatrzona w zachód słońca.
-Godnie uczyniłam Zmierzch swojego życia - zacytowałam Edwarda.
Coś się ruszyło. Obróciłam się ale nic nie widziałam. Tu jest wampir, czuję to.
-Kim jesteś? - krzyknęłam
-Bella... To ja Alice - szepnęła.
-Co ty tu robisz? - spojrzałam znów i widziałam, że zza krzaków wyłania się Jasper.
-Chcieliśmy cię chronić... Widziałam jak skaczesz z klifu.
-Przecież i tak bym się nie zabiła. - stwierdziłam trzeźwo.
-Jasper... Zostawisz nas samych? - spojrzała na chłopaka, a po sekundzie już go nie było.
Usiedliśmy z Alice na trawie. Wiedziałam, że to będzie długa noc.
-Alice... Co ja mam zrobić? Wiesz jaki stosunek miała do niego Tanya a jeszcze ją zaprosił.
-Bella. Nie poradzę ci... Musisz sama zdecydować. Teraz... Albo na zawsze cierpieć.
-A co będzie jak mu wybaczę? Będzie się przez następne dwa tysiące lat obwiniał za to, co zrobił.
-On już taki jest. - wstała.
-Gdzie idziesz? - spytałam zdziwiona.
-Do domu. Tam jest moje i twoje miejsce. Nessie się o ciebie pytała.
-Tak? Co mówiła? - lekko się orzywiłam na wzmiankę o mojej córce.
-Pytała jak się czujesz i rozmawiała z Edwardem. Długo. Chyba do teraz rozmawiają.
Spuściłam głowę. Co za wstyd - pomyślałam - nawet własna córka myśli, że źle postąpiłam.
-Ona cię kocha. Gdy wybiegaliśmy z Jasperem, krzyczała na ojca. Nie wiem, do czego to doprowadziło. Ale on cię potrzebuje. Tanya już tam nie postanie. Nigdy. Przemyśl to. Ale nie zwlekaj długo. - dodała i już jej nie było.
Nie wiem ile tutaj byłam. Godzinę? Dzień? Tydzień? Miesiąc? Ale nie wytrzymałam. Wróciłam.
Była ciemna, gwieździsta noc. W zamiarach miałam wybrać się do domu po zabranie niektórych rzeczy, jednak coś tkliwego wtargnęło do mojej duszy i zaprowadziło na polanę. Kulista, idealna polana pokryta miękką, zieloną trawą. W oddali słychać było strumyk i radosne śwerkania ptaków. Usiadłam się wygodnie i zapatrzona w księżyc rozmyślałam nad wszystkim. Blask księzyca przysłoniła mi sylwetka, którą znałam niemal na pamięć.
-Co ty tu... - zaczęłam cicho.
-Wiedziałem, że cię tu znajdę. Wiem wszystko.
-Jacob, ja naprawdę... Ness, jak ona się czuje?
Przysiadł obok mnie.
-Jest w porządku, bardzo to przeżywa. Ale nadal pamięta jak było kiedyś. Ona wierzy. Ja... też.
-Dziękuję ci, ale wiesz jaka jest sprawa. Wszystko się pokomplikowało.
-Czy ty naprawdę myślisz, że on mógłby z nią... Ja go szczerze nie trawię, ale do takiego czegoś to bym go nie przypisywał. Może to były tylko narzucanie Tanyi na Edwarda...
-Bronisz go? - spytałam zdziwiona - No tak. Teraz wyjdzie, że to ja jestem winna tej całej szopce. Czy na prawdę nie widział jak jestem o niego zazdrosna kiedy ona była w pobliżu? Nie umiem wyobrazić sobie grzecznej Tanyi w naszym domu przez całą noc. Coś musiało się zdarzyć. Musiało - niemal krzyknęłam. Liście zaszeleściły. Jednak byłto tylko nieznaczy wiatr.
-Muszę iść. Leah mnie woła. Coś dzieje się w La Push. Trzymaj się. I wiesz, zawsze w La Push jest dla ciebie miejsce - poklepał mnie po ramieniu i całując w mnie w czoło odszedł.
I znów zostałam sama. Pod koniszkami palców poczułam poranną rosę, która wskazywała, że jest bardzo wczesny ranek. Wezbrałam w sobie siły i pobiegłam do naszego domu.
Lekko uchyliłam drzwi i zobaczyłam piękny obrazek. Nessie śpiąca na kolanach zaczytanego ojca - Edwarda. Tak bardzo chciałam mu powiedzieć, że go kocham i że go nie opuszczę. Jednak on zaczytany do bólu nie wiedział, że ktoś wszedł. Szybko przemieściłam się aby zobaczyć co czyta. Przeglądał album rodzinny. Założył go gdy Nessie się urodziła. Każdy dzień, nawet godzina jest sfotografowana i podpisana. Urocze. Zatrzymał się na czarnobiałym zdjęciu. Przytuleni i szczęśliwi przed wierzą Eiffla. Westchnęłam. Obrócił się przestraszony.
-Nie wiedziałem, że tu jesteś - szepnął zamykając album. - Przyszłaś po rzeczy?
-Nie... - odpowiedziałam ściszonym głosem by nie zbudzić Renesmee.
-A więc, z papierami rozwodowymi?
-Nie...
-No to nie wiem...
-Przyszłam, cię przeprosić. To znaczy, wytłumaczyć. Musisz mi powiedzieć, co tu się działo gdy ona tu przyszła - moje oczy pociemniały z zazdrości.
Zwinnie położył głowę Nessie na poduszki, a sam chwyciłmnie za nadgarstki.
-Kocham cię, nie byłem z nią wcale blisko. W ogóle z nią nie byłem. Ona była... No może to głupia sprawa, ale przyszła się poradzić. Zakochała się.
-Ale, ona... się do ciebie przytulała. Jak to wytłumaczysz? - spytałam spooglądając mu w oczy, które jakby złagodniały.
-Bo tym obiektem uczuć jest... - zaśmiał się.
-Edward, ja tu o poważnych sprawach, a ty się śmiejesz?
-No bo to Emmett jest tym obiektem uczuć... Chciała się wypłakać. Powiedziała, że się zauroczyła, że ma niezliczoną ilość jego zdjęć i wielbi go. Przytuliła się, bo płakała. Ot tak. Bella...
-Emmett? - teraz to ja nie wytrzymałam i wybuchnęłam śmiechem.
-Widzisz... Nic takiego. Kocham, jak się śmiejesz. - szepnął.
-Edward. Nie rób mi tego. Nie spraszaj tu kobiet pod moją nieobecność, bo dostanę zawału.
-Po moim trupie. Nigdy. - zaśmiał się.
Wiedziałam, że Edward nie kłamał. Nie wiem jak to się potoczy, jednak ja teraz zatopiłam się w marmurowych ustach mojego męża. Lekko dotykając mnie po moich ramionach, muskał je z taką namiętnością, że aż westchnęłam. Nie byłam mu dłużna. Moje ręce niczym dwa lody wpłynęły pod jego koszulę z taką czułością i delikatnością, że teraz to on wzdychał. Masowałam jego tors oddając się pieszczotom. Było mi tak dobrze. Odgarniając moje włosy szepnął mi do ucha:
'Kocham Cię'
To znaczyło więcej, niż ktokolwiek mógł się tego spodziewać. Dwa słowa przepełnione uczuciem do granic możliwości. Zatopiłam się w nich. I nie było teraz Belli i Edwarda. Byliśmy jedną całością. Jak platońskie półówki. Do końca.


Post został pochwalony 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jaenelle
Administrator



Dołączył: 05 Sty 2009
Posty: 924
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kielce

PostWysłany: Pon 13:46, 16 Lut 2009    Temat postu:

Fajnie, fajnie, fajnie,... ale jednak! Pare błędów jezykowych tu jest ;D, no i cos ci sie zle tekst wkleił ;D. Radze Ci go przeczytac jeszcze raz ^^.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Oxy
Volturi



Dołączył: 01 Sty 2009
Posty: 675
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 10:44, 26 Lut 2009    Temat postu:

Wow ;] Cudowne, cudowne, cudowne <33.
Zauważyłam tylko kilka literówek i ze dwa ortograficzne, no ale każdemu się zdarzają ;]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Myrfia
Szalona Bella



Dołączył: 12 Lut 2009
Posty: 801
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 16:12, 26 Lut 2009    Temat postu:

Fakt, parę literówek znalazłam. No i źle ci się wkleiło.
Ale i tak suuper;D


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Natka
Volturi



Dołączył: 21 Kwi 2009
Posty: 631
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ostrowiec Św.

PostWysłany: Czw 23:15, 30 Kwi 2009    Temat postu:

Moje ulubione opowiadanie twojego autorstwa.
Może powinnam skrytykować, ale nie potrafię. Buu... Ale ze mnie głupia romantyczka... ;>


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kochająca twilight.
Zwykły śmiertlenik



Dołączył: 29 Mar 2009
Posty: 86
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: mój własny, dziwny świat ^

PostWysłany: Wto 16:22, 05 Maj 2009    Temat postu:

świetneee<3!

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.thetwilight.fora.pl Strona Główna -> FanFic Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin